Babcia i aparaty

Cyklicznie ją dręczyłam - odkąd tylko zaczęłam się uczyć fotografowania. Dręczyłam... Ciężko to nazwać dręczeniem. Owszem, widząc, że zakładam obiektyw do Zenka, zaczynała się krygować, mówić, że nie chce i takie tam. Ale po chwili, wiedząc, że "łapię" ją bez ustawiania, przestawała oponować. Albo też od razu zaczynała mi pozować mówiąc, z której konkretnie strony mam ją sfotografować, by np. nie było widać żylaków na nogach. Ot, takie małe kobiece próżności. 
Jednak w miarę upływu lat coraz rzadziej pozwalała sobie robić zdjęcia. Najwidoczniej onieśmielało ją moje, coraz to rozrastające się osprzętowanie. Potrzebowałam więc nieco mniejszego, bardziej dyskretnego aparatu i to właśnie z myślą o niej kupiłam swój pierwszy, cyfrowy kompakt. Ba, pierwszy cyfrowy aparat w ogóle. P300 pomagał mi ją uwieczniać niemal przez cały rok - aż do samego końca. 11 lutego skończyłaby sto jeden lat. Nie zdążyła. Zabrakło jej niecałych dwóch tygodni.



Komentarze

Popularne posty