Poradnik melanżysty. Pytania i odpowiedzi, część I

W związku z tym, iż w Rzeszowie coraz częściej odbywają się tzw. wydarzenia o charakterze masowym, rozpoczynam nowy cykl, który - mam nadzieję - będzie się tutaj regularnie pojawiał. Liczę, iż źródło kreatywności, z którego czerpią mieszkańcy Stolicy Innowacji, nigdy nie wyschnie.
Zacznę może od omówienia kilku podstawowych zagadnień związanych z imprezami na świeżym powietrzu. Zapraszam do miłej lektury.


PO PIERWSZE: GDZIE?
W lecie, ze względu na warunki termalne, melanże winno się organizować na zewnątrz, np. na ławkach w parku lub przy klatkach poszczególnych bloków na osiedlu. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy uczestnicy konkurencyjnego melanżu zagarną naszą ukochaną miejscówkę? Rozwiązaniem jest pozostawienie rezerwacji na daną ławkę - najlepiej permanentne. Jak widać na poniższym przykładzie mieszkańcy tzw. "kwadratu" przy ul. Dąbrowskiego postanowili zadbać o swoje interesy wprowadzając czytelne oznakowanie, kto może używać przyblokowego siedziska, a kto nie. 


Jak jednak zachować się w sytuacji, gdy mimo wyraźnego oznakowania terenu zostanie on zajęty przez konkurencyjną grupę melanżową? W takim przypadku zawsze można dyskretnie wypłynąć na ambicję przeciwników [np. "Co kurwa, czytać nie umiesz?!"]: urażona duma zawsze wpływa mobilizująco na każdego marudera, który prędzej czy później opuści nasze ulubione miejsce spotkań ze znajomymi.


PO DRUGIE: PROBLEMATYKA ZAOPATRZENIA
Dobre imprezy cechuje przede wszystkim długi czas trwania oraz wysoko posunięta zdolność do przemieszczania się. Może to jednak rodzić problemy natury zaopatrzeniowej, zwłaszcza jeżeli w porze nocnej nie mamy pod ręką sklepu, gdzie możemy dokonać uzupełnienia zapasów. Nie każdy bowiem ma farta, by znaleźć się przykładowo na Nowym Mieście w okolicy otwartego całą dobę "Teskacza" czy "Jedynki". Rozwiązaniem dla polówek odbywających się peryferyjnych częściach miasta jest sieć strategicznych skrytek na napoje chłodzące, dzięki której szanse zaschnięcia w gardle, są naprawdę znikome.




PO TRZECIE: BEZPIECZNY POWRÓT
Z reguły uczestnicy alkoholowych eventów nie mają problemów z obraniem właściwej drogi powrotnej w myśl starej zasady, że "pijak zawsze trafi". Jednakże w niektórych przypadkach, gdy uszkodzenie neuronów jest dość duże, pomocnym może się okazać system nawigacji naziemnej, prowadzący imprezowicza we właściwym kierunku. Poniżej widzimy pomysłowe oznakowanie przy zejściu z kładki na Wisłoku, pozwalające w bardzo prosty sposób trafić po imprezie pod właściwy adres.



Jeżeli już jednak stan zatrucia alkoholowego nie pozwala na powrót do miejsca zamieszkania, zawsze można skorzystać z bezpłatnego noclegu na łonie natury. Na poniższym przykładzie do pijackiej drzemki nadaje się nawet małpi gaj na placu zabaw...



... choć trzeba zastrzec, iż opuszczenie takiego posłania - zwłaszcza w stanie głębokiego upojenia - może nastręczać pewne trudności.




PO CZWARTE: POTRZEBY FIZJOLOGICZNE
W procesie melanżu najbardziej problematyczna może być detoksykacja, zwłaszcza jeżeli impreza odbywa się w godzinach dziennych w okolicach ulicy Rejtana. Toalety w tamtejszych centrach handlowych słyną z tego, że przez większość czasu są zamknięte albo z powodów serwisowych...


... albo też rozrywkowych...


Ponieważ załatwianie czynności fizjologicznych przed drzwiami nieczynnego WC może uchodzić za niekulturalne, możemy więc uczynić to na wolnym powietrzu, np. za ścianami ekranów dźwiękochłonnych. Zachowanie takie może się jednak spotkać z oporami mieszkańców okolicznych wieżowców. W takim wypadku zawsze można użyć inteligentnej riposty [np. "A Pani pies sra w powietrzu?"], której umiejętność powinien ćwiczyć każdy szanujący się melanżysta.

C.D.N.

Komentarze

Popularne posty