Łańcut
Sprzęt: Nikon F 50, obiektyw Nikkor 70-200 mm, kolisty filtr polaryzacyjny Hoya, film Kodak Klassik 200 ISO.
Ten fragment zamku "grał" w Trędowatej Jerzego Hoffmana. Kiedyś żaluzje i framugi okienne miały kolor zielony, teraz zostały przemalowane na jasny błękit.
Glorietta. Za moich gówniarskich lat na postumencie stała jeszcze kopia posągu Diany [z oryginalnym posągiem nie pamiętam, co się stało], jednakże teraz nie ma po niej śladu. Kilka lat temu pani przewodnik mnie oświeciła, że ludzie tak intensywnie macali kamienną boginię, że dyrekcja Muzeum postanowiła ją zdjąć. Cóż za zboczony naród.
Mój ukochany lew - pamiątka saffari Sudan - Nil Biały z 1924, w którym brali udział Alfred i Jerzy Potoccy, Adam i Zygmunt Zamoyscy oraz Benedykt Tyszkiewicz.
Menażeria
Drzewo dla Pawła Hałasy. I jedno jedyne zdjęcie bez filtra.
Sadzawka przy korcie tenisowym i storczykarni...
...i bawiąca się nad nią mała srajdka w różowym
Ogród bylin z zegarem słonecznym
Ogród różany
I ostatnie ujęcie: witraż z łańcuckiej Fary, przedsawiający św. Izydora [1898, Carl Geyling]. Wnętrze kościoła niespecjalne, ale witraże są naprawdę piękne. Wykonały je krakowskie pracownie Teodora Zajdzikowskiego i Tadeusza Żeleńskiego oraz wiedeński zakład Carla Geylinga. Zdjęcie niezbyt ostre, gdyż robione na sposób "partyzancki", czyli na szybko i z ręki. Kościelne sprzątaczki bardzo krzywo patrzyły na mnie i mój aparat - co najmniej, jakbym za jego pomocą chciała coś ukraść.
Pełen szacun! Piękne zdjęcia i stopień trudności duży. Po tym widać, żeś historyk sztuki prawdziwy, nie przyszywany.
OdpowiedzUsuńHistoryczno-sztuczne zboczenia pozostają chyba na całe życie, he, he, he.
OdpowiedzUsuńNo, łatwo nie było. Po prostu przyjechaliśmy kwadrans przed dziesiątą, a na te warunki to już było za późno i nie dało się sfotografować paru innych rzeczy. Ale do tej Fary muszę wrócić ze względu na te witraże. Po prostu trzy sprzątaczki z pełnym osprzętowaniem do sprzątania to jednak było zbyt wiele na nas dwoje. Co prawda mieliśmy statyw, ale one chyba były bardziej kompetentne w biciu miotłą niż my statywem. ;-)
Hello! My first visit, will visit you again. Seriously, I thoroughly enjoyed your posts.Interesting photos!! Congratulations for your work. If you wish to follow back that would be great I'm at http://nelsonsouzza.blogspot.com
OdpowiedzUsuńThanks for sharing!
Zdjęcia wyszły niczego sobie.
OdpowiedzUsuńTo znaczy się - ładnie :)
Ja raczej stronię od używania filtrów, nawet jeśli słońce "lampi niemiłosiernie" (bo jednak "kradną" światło).
No i Łańcut! To tylko kilkanaście kilometrów od Giedlarowej, gdzie dom mój rodzinny, do którego zresztą wracam i wracam... choć tych, co w nim mieszkają ubywa i ubywa :(
Zesztą... wracam też i z powodu tych "ubytków", niestety :(
Ale zwykle, jak nie ma jakiegoś nieszczęścia to lubię wracać w strony rodzinne i wtedy często odwiedzam też Łańcut, no i oczywiście... Rzeszów, który jakby coraz ładniejszy się z czasem zrobił (a może to tylko moje subiektywne odczucie?).
Pozdrawiam
Rzeszów to taka piotiomkinowska wieś. Z wierzchu wszystko cacy, ale jak się zajrzy głębiej... Widać to zwłaszcza wczesną wiosną, choć jak się wie, gdzie pójść, to szarzyznę można znaleźć o każdej porze roku.
OdpowiedzUsuńKościół farny lubię jako jedyny w całym Łańcucie. Za oryginalnego pomysłu Talowskiego był jednak ładniejszy, choć nic nie szkodzi, i tak ma niezły klimat.
OdpowiedzUsuńMiło przypomnieć Łańcut. Pozwalając się nieść entuzjastycznie przyjętym przypływem wspomnień, wyszukało się starych fotografii.
OdpowiedzUsuńMam alternatywną teorię dla znikającej Diany, co lepsze (gorsze), udokumentowaną!
@doro
OdpowiedzUsuńO, nawet nie wiedziałam, że Talowski maczał w w tym kościele łapki. Mój były promotor, który się Talowskim zajmował, chyba by mnie za taką niewiedzę zabił. :D
@Anonimowy
No to dawaj tę teorię, bom zaciekawiona. :-)
Z przyjemnością, tylko czekałam na otwarte przyjęcie ;)
OdpowiedzUsuńPoproszę jednak najpierw o instruktaż dla zamieszczania na adekwatnym serwerze, a następnie usuwania zdjęć, bo będą twarze.
Serwer, serwer... hmmm... Może tutaj: http://photobucket.com/
OdpowiedzUsuńTylko trzeba sobie założyć bezpłatne konto, by móc swobodnie operować obrazami. Prościej byłoby co prawda na wrzuta.pl, ale z doświadczenia nie polecam, bo mimo, że dodawałam zdjęcia ze swego konta, to przyjmowało je jako anonimowe i nie mogłam ich usuwać.
A może zasłonić winowajcom twarze w jakimś programie graficznym? Żeby się w razie czego nie czepiali. :-)
cieszę się, że dialog na blogu się rozwija :)
OdpowiedzUsuńTeczki Talowskiego w smakowitym zestawie znajdują się w bibliotece na Zamku, a pan kierownik jest bardzo miły więc przy okazji polecam ;)
OdpowiedzUsuńJM, operacja odbędzie się dziś 'wieczorem' - będziesz? Po 22.
OdpowiedzUsuń;)
Otóż, Diana nasza, była to Ci postać subtelnej duszy, wielce wstydliwa istota. Niejeden umysł zwiodła kamienną twarzą i niewzruszoną postawą wśród macanego obnażenia lecz wrażliwość, co począć, od zarania leżała w jej naturze. Nieszczęśnicy nic nie zmogło przez dekady (czy ja wspominałam, że upartość siostrą wrażliwości?), żałosna jednak nie zdołała zdzierżyć zażartej konkurencji. Odpuściła i zażegnała monotonię życia na świeczniku. Legenda niesie, że podróżuje po Europie Wschodniej.
OdpowiedzUsuńDokument nosi tytuł "Zaczajone zuo"
--> http://s1189.photobucket.com/albums/z426/koko_czynel/?action=view¤t=retuszowanyczajnik.jpg
;p
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz odpisuje, ale Blogger jakieś dziwne figle mi płata. Nie mogę się zalogować do bloga przez Internet Explorera i awaryjnie korzystam z Płonącego Liska. ;-)
OdpowiedzUsuń@ draaculek
Bardzo mnie to dyskusyjne ożywienie na blogu cieszy.
@ doro
A myślisz, że by mi pozwolili obejrzeć tę teczkę? Wiesz, poszłabym tam jako osoba prywatna, nie np. przedstawiciel jakieś instytutu czy student piszący pracę.
@ koko czynel
Boskie!!! Zwłaszcza ten czerwony czajnik. Totalnie w klimacie Łodzi Kaliskiej. Zachęta albo jakaś inna ważna galeria byłaby tym zdjęciem zachwycona. I jeszcze te domalowane mordki. :-))))))))))))
Cieszy mnie, że mogłam sprawić ubaw :)
OdpowiedzUsuńSzczeniackie lata 90-te.