In my room

Jest już prawie nagi. Został tylko śpiwór, jasiek, zielony kocyk. Trochę ubrań i kosmetyków. Jakieś duperele typu klucze czy pendrive. I torba - pusta, w oczekiwaniu, by ją tymi wszystkimi rzeczami napełnić. 
Żal mi się z nim rozstawać. Pamiętam, jak musiałam o niego walczyć, bo chętnych do jego wynajmu było wiele. Chyba najbardziej będę tęsknić za narożną szafką z obrotową półką, która skrywała bardzo sprytny schowek na wino. I jeszcze za parapetem - bo szeroki i dużo można na nim zmieścić. Czy wreszcie za tym widokiem z okna: wprost na śmietnik, sznury do suszenia prania oraz na jedno z dwóch podwórz "Kwadratu".
Te cztery ściany już na zawsze zostaną w moim sercu. Wszak dorasta się tylko raz, w pewnym ściśle określonym miejscu i czasie. Tak jak ja - przez ten rok i trzy miesiące, w tym właśnie pokoju.

Komentarze

  1. coś się kończy, by zacząć mogło się coś. pokój faktycznie klimatyczny, szczególnie parapet (na którym chętnie bym usiadła). trzymam kciuki za szybkie odnalezienie się w nowym miejscu, w nowej roli.

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia i niech nowe oznacza i lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziękuję - by nie zapeszać. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty