Młodość

    Piątek, późne popołudnie. Już po pracy. Słuchawki na uszach. "I śpiewam, i śpiewam, i śpiewam"...

Schodząc z wiaduktu mijam blondwłosego chłopaka. Ubrany po najtinsowemu, w okularach - późny nastolatek, ewentualnie wczesny student. Mimochodem oko "przykleja" mi się do jego tiszertu, częściowo ukrytego pod połami kraciastej koszuli. Oto na białym tle w kosmicznym kombinezonie i z hełmem w dłoni objawia się Ralph Kaminski - emblemat młodzieńczego zagubienia w kosmicznej przestrzeni dorastania. 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czuje się staro. Nie dopadł mnie taki typowy polski matronizm - bo to już "ten" wiek, bo już nie wypada itd. Raczej doskwiera mi upływ czasu, a wraz z nim wielość niewykorzystanych szans. Że wciąż siedzę za ladą i pozwalam sobie, by traktowano mnie tak, jak na to nie zasługuję. I że uświadomienie sobie tego zajęło mi aż tyle czasu. 

Jeszcze raz rzucam okiem na ralphową koszulkę i jej nosiciela. Chłopak pnie się w górę, w stronę miasta. Ja zaś schodzę, ku Rakowickiemu. Rozmijam się z młodością.

Komentarze

Popularne posty