Narodziny pączka

Kupiłam buty. Czarne, zamszowe trzewiki. Dokładnie takie same, jak poprzednie, które przed wyjazdem - z racji swojego wieloletniego znoszenia - zostawiłam u progu przyblokowego śmietnika w Kwadracie na Dąbrowskiego w Rzeszowie. Nabyłam je sześć lat temu dokładnie w tym samym miejscu, co obecne: w małym sklepiku przy Karmelickiej w Krakowie, w którym czas totalnie się zatrzymał. Skromny wystrój, starsza pani podająca z zaplecza zapakowane w pudełka obuwie, brak terminala płatniczego. Mimo to koło zatoczyło swój obrót. 

Dzisiaj chyba po raz pierwszy, odkąd postanowiłam tu wrócić, czułam w sobie więcej ciekawości niźli strachu. A co z tego wykiełkuje? Nie chcę się cieszyć za wcześnie. Żeby przez przypadek nie zgnieść pączka, który ledwie się urodził.

Komentarze

Popularne posty