Otwórzcie umysł!

W ubiegłą niedzielę, czyli 25 września, zostałam zaproszona przez znajomych do Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie na imprezę, zorganizowaną przez Stowarzyszenie Rodzin "Otwarty Umysł". Stowarzyszenie, założone w 2003 roku, zajmuje się integracją społeczną osób chorujących na schizofrenię. Jego członkami są lekarze, terapeuci, rodziny osób chorych i przede wszystkim sami chorzy, spośród których kilkoro miałam szczęście poznać podczas leczenia na Oddziale Dziennym.



Przybyłych gości powitała Prezes Stowarzyszenia, pani Barbara Oleksińska. Pani Prezes podkreśliła, iż w naszym regionie niezwykle trudno jest zorganizować poszpitalną rehabilitację dla osób chorujących na schizofrenię, gdyż lokalni decydenci wolą przeznaczać pieniądze na inne cele. "Nie myślcie sobie, że to Kraków!" - te słowa często słyszą wolontariusze próbujący pozyskać środki na działania integracyjne dla chorych. Jak stwierdziła pani Barbara, sytuacja w położonym sto sześćdziesiąt kilometrów na zachód Krakowie jest zupełnie inna, bowiem problemy pacjentów spotykają się tam z większym zainteresowaniem władz.



Głos zabrał m. in. Maciej Wróblewski, lekarz psychiatra, pracujący w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie.

"Obecnie dysponujemy całym spektrum leków, które pomagają pacjentowi przezwyciężyć ciężkie rzuty chorobowe. Jednakże, gdy chory wychodzi ze szpitala, zostaje sam. Nie ma możliwości skutecznej rehabilitacji, także poprzez pracę zawodową, i po jakimś czasie zmaga się z nawrotem choroby. (...) Mam dziwne wrażenie, że dziś, na tej sali, siedzą pacjenci oraz ich rodziny i znajomi, czyli ci, których na temat tej choroby za bardzo nie trzeba edukować. Szkoda, że nie przyszli ci, do których to wydarzenie jest tak naprawdę adresowane, ci, którzy na temat schizofrenii nie wiedzą nic albo też posiadają o niej błędne informacje, wyniesione z popkultury."



Po części oficjalnej rozpoczęła się część artystyczna. W pomieszczeniu obok sali widowiskowej zaprezentowano prace plastyczne, wykonane przez członków Stowarzyszenia, natomiast na głównej scenie odbył się "podwieczorek poetycki" w specjalnie przygotowanej, kawiarnianej scenerii.



Przy akompaniamencie akordeonu...



... oraz gitary...



... swoje wiersze czytał Jan. Oto jeden z nich, pt. "5:45"

Na pustym przystanku
Wolna ławeczka
Ostatni autobus odjechał
Wczoraj
Można pozbierać myśli
I poukładać wydarzenia
Nie rozgrzeszam godzin
Po północy
Wszystko zaczyna się od nowa
Można znowu mieć nadzieję
Poczekam
Może przyjedzie
Pierwszym autobusem
O piątej czterdzieści pięć




Swoją poezję zaprezentowała także Edyta, która dodatkowo opowiedziała o swoich zmaganiach z chorobą.

"To jak wchodzenie na wysoką górę: bardzo często podczas tego wspinania muszę się zatrzymywać, gdyż nie mam siły iść dalej. Nie mogę zrobić ani kroku do przodu ani do tyłu. Doszłam już dość daleko, przez te wszystkie lata obecności w Stowarzyszeniu bardzo się zmieniłam. Z szarej, zahukanej myszki stałam się osobą, która umie o sobie opowiedzieć, która potrafi zmotywować zarówno siebie, jak i innych do działania, do nie poddawania się. Bycie liderką zobowiązuje, ale i daje siłę. Ale wiem, że moja droga pod górę jeszcze się nie skończyła."



Wstrząsające świadectwo przedstawiła również Beata. Wolała pozostać anonimowa, przeto uczestnicy słyszeli jedynie jej głos. Największą radość sprawia jej to, że po tak ciężkich przeżyciach jeszcze może mówić i chodzić. A były to rzeczywiście niezwykle traumatyczne wydarzenia.



Następnie zaprezentowano krótki spektakl, w którym chorzy symbolicznie pokazali swoje zmagania ze schizofrenią.

Szpitalna izolacja...



... gwałtowny rzut choroby...



... oraz ideał, o którym marzą - uwolnienie z więzów zaburzenia dzięki akceptacji.



Panel artystyczny zawierał jeszcze kilka innych punktów, m. in. koncert solistów Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie. Patronat medialny nad tym wydarzeniem objęła gazeta "Nowiny" oraz Radio Rzeszów. Więcej o Stowarzyszeniu "Otwarty Umysł" możecie się dowiedzieć na jego stronie internetowej: http://www.otwartyumysl.org/

Komentarze

  1. Bardzo fajna inicjatywa, sama bym sobie posłuchała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe, niewątpliwy walor oczyszczający i uwalniający. Bardzo podobają mi się kadry ze spektaklu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale byłam na szkoleniu i nie miałam dostępu do kompa.
    Tak, inicjatywa bardzo fajna, choć - jak stwierdził dr Wróblewski - szkoda, że nie przyszło więcej osób i to nie tylko dlatego, że w przerwach w panelu można było się poczęstować bardzo dobrym jedzonkiem. A spektakl... faktycznie, był niczym oczyszczający, starożytny obrzęd. Szkoda, że nie miałam kolorowego filmu, bo ten kadr z lejącą się po folii farbą wyszedłby o wiele bardziej przejmująco. W ogóle trochę jestem zła na siebie za te zdjęcia, bo nie wyszły tak, jakbym chciała. Ale miałam tego dnia bardzo wyraźny niż umysłowy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty