Strefa zdehumanizowana, cz. II
Już sam pomysł, by w dwustutysięcznym mieście były aż trzy siedziby Powiatowego Urzędu Pracy trąci bareizmem. Ponadto wszystkie te trzy placówki służą do czego innego, np. rejestrację jako osoby bezrobotnej przeprowadza się na ul. Partyzantów, natomiast podbijanie tzw. zielonej karty bezrobotnego odbywa się na ul. Hanasiewicza, czyli na drugim końcu miasta. Dzisiaj byłam najpierw podbić swoją zieloną kartę i zapytać o swój staż, co zajęło mi jakieś półtorej godziny, by zaraz potem pojechać na Partyzantów i dostać pieczątkę w książeczce zdrowia. Widać więc Urząd Pracy nie tylko przeciwdziała bezrobociu (w końcu urzędnicy muszą gdzieś pracować), ale też dba o zdrowie psychiczne swoich podopiecznych: stara się, żeby bezrobotny nie siedział bezczynnie... w domu. Zawsze przecież może postać w kolejkach, czegoś dowiedzieć się o świecie lub pokłócić z innymi petentami, którzy mówią, że idą jedynie po pieczątkę, a siedzą w urzędniczym gabinecie piętnaście minut itd. W końcu placówka Urzędu Pracy na Hanasiewicza nosi dumne miano "Centrum Aktywizacji Bezrobotnych". O aktywność więc tu się rozbija.
A na osłodę petent może na drzwiach do sali, w której w pocie czoła pracują państwowi pośrednicy pracy przeczytać adresowane do siebie życzenia:
"Święto Wielkiej Nocy to czas otuchy i nadziei.
Czas odradzania się wiary w Chrystusa i w siłę człowieka.
Życzymy, aby święta wielkanocne przyniosły
radość, pokój oraz wzajemną życzliwość.
By stały się źródłem wzmocnienia ducha.
Dyrekcja i pracownicy"
Kur... Nic dodać, nic ująć.
Komentarze
Prześlij komentarz