Kolorowe pustynie

Nieczęsto się zdarza bym miała okazję trochę bliżej poznać osobę, o twórczości której przychodzi mi coś napisać. Czasem to może i lepiej – jak ktoś nie widział mojej twarzy, to może nie tak łatwo wynajęty przezeń płatny zabójca zdoła pozbawić mnie życia. Ale chyba Paweł Hałasa nie będzie mnie ścigał za to, co napisałam o jego pracach, więc jest szansa, że będę mieć jednego wroga mniej.

Paweł Hałasa często maluje (i nie tylko maluje) pejzaże, a więc o tychże dziś będzie. Jego prace to świadomy i bardzo trudny balans między abstrakcją a figuracją. Artysta zbliża się do sztuki nieprzedstawiającej, niemniej robi pewne aluzje do form rzeczywistych. Ale kolorowe pustynie Hałasy nie są tylko i wyłącznie miejscem formalnych poszukiwań. Ich ascetyczność i monumentalizm nie dostarczają widzowi przyjemności. Nie mają jej dostarczać, wręcz przeciwnie – mają widza kłóć, uwierać, niepokoić. W tym surowym świecie nie ma dla człowieka miejsca: nie jest mu dane pełnić nawet rolę sztafażu, urozmaicającego powierzchnię płótna, a co dopiero pana kształtującego rzeczywistość. Zostaje mu jedynie bycie biernym obserwatorem, samotnym lotnikiem, spoglądającym na nagą ziemię. To jest w pewnym sensie opowieść o konfrontacji ciągnącego się w nieskończoność pejzażu i ograniczonych możliwościach jego obserwatora.














Komentarze

Popularne posty