Powroty
Powroty są zawsze takie same. Te same miejsca, podobne sytuacje, znajome zmęczenie. Ale to nie rutyna, a raczej ciągła kontemplacja "zwykłego", które wieczorem staje się "niezwykłe".
Powroty do domu są zawsze takie same...
Most Zamkowy od strony Al. Kopisto...
... i od strony Olszynek...
Filharmonia - fragment mozaiki na północnej elewacji budynku.
Zagłębie sklepów monopolowych na ul. Matejki.
WDK - mam nadzieję, że uda mi się zebrać w sobie i pójść obejrzeć tę wystawę.
Kładka PKP.
I wreszcie kolacja. Zestaw tradycyjny: danie się zmienia co prawda [w tym wypadku mamy grysik], ale nie lektura pewnych periodyków, rytuał picia herbaty czy odczytywanie smsów, które gdzieś pobłądziły przez brak zasięgu w Myllenium Høll i dotarły do mnie dopiero teraz.
Wiesz, nastrój taki jak z filmów drogi lub jakiegoś nowojorskiego przedmieścia. Jaki to film był, który powodował takie dreszcze?
OdpowiedzUsuńPięknie. Nawet kleik taki rasowy.
Oooo, nie wiem, który masz na myśli. W Nowym Jorku rozgrywała się akcja wielu filmów.
OdpowiedzUsuńA kleik jest swoją drogą zajebistą sprawą - jak się doda dżemu, to świetny deser wychodzi. :-)