Mroźno dziś, mgliście
Skóra. Zmięta niczym stara
gazeta.
I to niebieskie oko,
w którym gdzieś zaginął Bóg.
Już prawie nie ma nic.
Tylko ta mleczna mgła.
A za nią podwórko i
stare orzechy.
I pole.
Albo ta długa ulica,
którą się szło na stację
w Mysłowicach.
Schnące strzępy pamięci,
porozwieszane na
sznurach
zamierających
połączeń nerwowych.
Mroźno dziś, mgliście.
Ale jeszcze czuję
twój ciepły oddech.
Jeszcze.
Bardzo ładny wiersz. Jestem zazdrosna.
OdpowiedzUsuńUff, dobrze, że są ostatnie cztery wersy, bo inaczej to tylko dół, załamka i cięcie się suchą bułką :)
OdpowiedzUsuń@Olka, nie zazdrość. Jeden wiersz raz na pół roku? :-)
OdpowiedzUsuń@qwerty, a co takiego strasznego można sobie zrobić suchą bułką?
nie mam pojęcia! to tylko taki frazeologizm:)
OdpowiedzUsuńMiewam ostatnio problemy z łapaniem tego typu rzeczy. ;-)
OdpowiedzUsuńSądząc po ilościach chemii, które sobie aplikujesz, nie dziwota... :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam/Łukasz
Teraz to i tak biorę jej mało. Były czasy - jak na studiach - że czasami nie pamiętałam, jak się nazywam, bo tyle leków brałam. Całe szczęście, że to już za mną. :-)
OdpowiedzUsuń