Obraz potrafi
Kolejny odcinek RZ-ARTu: jego bohaterką jest Urszula Chrobak. Urodziła się w Przeworsku, rocznik ’79, ale od czasów studiów w pracowni prof. Tadeusza G. Wiktora na UR związała się z rzeszowskim środowiskiem artystycznym. Maluje i fotografuje.
Niemal rok temu miałam z powodu tej artystki [a także ze swojego uporu] niezły zatarg w miejscu mego stażowania, bowiem w króciutkim, jednozdaniowym podsumowaniu jej twórczości użyłam słowa „tenebryzm”. Posypały się na mnie gromy: że używając fachowej terminologii wywyższam się ponad ciemny, choć zainteresowany sztuką lud, narażając się tym samym na śmieszność itd. Nie będę przytaczać reszty argumentów osoby, która nie potrafiła znaleźć tego pojęcia w głupiej Wikipedii. W każdym razie nie usunęłam go z tej krótkiej notki, czym udowodniłam dobitnie, że straszna ze mnie świnia. Zupełnie jak Gregory House.
Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie mam zwyczaju nadużywać historyczno-sztucznych terminów, ale w tym wypadku walczyłam o niego niczym o niepodległość ojczyzny z bardzo ważnego powodu. W pojęciu tym nie kryją się tylko i wyłącznie wyznaczniki formalne konkretnych obrazów, ale także przede wszystkim pewna wspólna dla nich płaszczyzna ideowa. Obraz tenebrystyczny da się zrobić bardzo łatwo. Oto przepis: zgaś światło, puść punktowy, świetlisty snop np. na wybraną część ciała, reszta niech tonie w mroku. Proste środki, ciekawy efekt. Ale jest to również stary, sprawdzony sposób, by pokazać, że ludzkie ciało to nie tylko opiewane przez poetów i myślicieli PIĘKNO, ale też dramat kruchej i delikatnej substancji, skazanej na ustawiczne zmiany, cierpienie i śmierć. I właściwie bez znaczenia, czy spoglądamy na brudne nogi apostołów z obrazów Caravaggia, czy też na wykremowaną skórę kobiet z płócien Urszuli Chrobak. Człowiek, istota cielesna, nigdy nie ucieknie przed bólem i samotnością.
Nie potrafię powiedzieć, na ile takie rozwiązanie formalne stosowane przez Chrobak jest świadomym nawiązaniem do malarskiej tradycji – musiałaby to skomentować sama artystka. Ważnym jest jednak to, że znajduje ona sposób, by mówić o cielesności za pomocą malarstwa po tak silnym formalnym tsunami, jakie zafundowała nam sztuka krytyczna. Jest to swoista odpowiedź na wątpliwości tych, którzy pytają, czy klasyczny obraz jeszcze coś takiego potrafi.
I tradycyjnie na koniec kilka obrazków.
Niemal rok temu miałam z powodu tej artystki [a także ze swojego uporu] niezły zatarg w miejscu mego stażowania, bowiem w króciutkim, jednozdaniowym podsumowaniu jej twórczości użyłam słowa „tenebryzm”. Posypały się na mnie gromy: że używając fachowej terminologii wywyższam się ponad ciemny, choć zainteresowany sztuką lud, narażając się tym samym na śmieszność itd. Nie będę przytaczać reszty argumentów osoby, która nie potrafiła znaleźć tego pojęcia w głupiej Wikipedii. W każdym razie nie usunęłam go z tej krótkiej notki, czym udowodniłam dobitnie, że straszna ze mnie świnia. Zupełnie jak Gregory House.
Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie mam zwyczaju nadużywać historyczno-sztucznych terminów, ale w tym wypadku walczyłam o niego niczym o niepodległość ojczyzny z bardzo ważnego powodu. W pojęciu tym nie kryją się tylko i wyłącznie wyznaczniki formalne konkretnych obrazów, ale także przede wszystkim pewna wspólna dla nich płaszczyzna ideowa. Obraz tenebrystyczny da się zrobić bardzo łatwo. Oto przepis: zgaś światło, puść punktowy, świetlisty snop np. na wybraną część ciała, reszta niech tonie w mroku. Proste środki, ciekawy efekt. Ale jest to również stary, sprawdzony sposób, by pokazać, że ludzkie ciało to nie tylko opiewane przez poetów i myślicieli PIĘKNO, ale też dramat kruchej i delikatnej substancji, skazanej na ustawiczne zmiany, cierpienie i śmierć. I właściwie bez znaczenia, czy spoglądamy na brudne nogi apostołów z obrazów Caravaggia, czy też na wykremowaną skórę kobiet z płócien Urszuli Chrobak. Człowiek, istota cielesna, nigdy nie ucieknie przed bólem i samotnością.
Nie potrafię powiedzieć, na ile takie rozwiązanie formalne stosowane przez Chrobak jest świadomym nawiązaniem do malarskiej tradycji – musiałaby to skomentować sama artystka. Ważnym jest jednak to, że znajduje ona sposób, by mówić o cielesności za pomocą malarstwa po tak silnym formalnym tsunami, jakie zafundowała nam sztuka krytyczna. Jest to swoista odpowiedź na wątpliwości tych, którzy pytają, czy klasyczny obraz jeszcze coś takiego potrafi.
I tradycyjnie na koniec kilka obrazków.
II, 2003, olej na płótnie, 70 x 100 cm

"X", 2006, olej na płótnie, 100 x 80 cm

"VII", 2006, olej na płótnie, 60 x 100 cm

"XI", olej na płótnie, 2003, 63 x 72 cm

"XII", 2006, olej na płótnie, 80 x 80 cm

"XIII", 2006, olej na płótnie, 90 x 60 cm

"XV", 2008, olej na płótnie, 100 x 120 cm

"XVII", 2009, olej na płótnie

"XVIII", 2009, olej na płótnie, 100 x 150 cm

Niektóre są naprawdę świetne!
OdpowiedzUsuńPrzypadły mi do gustu te akty :)
OdpowiedzUsuńTenbryzm też mnie przekonuje :)
pozdrawiam