Tomasz "Czarownik"...

... czyli parę słów o koncercie kwartetu Tomasza Stańki w Rzeszowie (3 maja).


Wieczór, ledwie kilka stopni powyżej zera, mocny, lodowaty wiatr i rzęsisty deszcz, lejący się z nieba. Pogoda zupełnie niekoncertowa. A mimo to przez ponad godzinę (a więc dłużej niż przewidywał program imprezy) prawie dwustu ludzi stało jak wrytych pod wieżą Kościoła Farnego. Dlaczego? Być może z powodu jego ubioru – prostego, ale jednocześnie niezwykle eleganckiego. Być może dlatego, że wraz ze swoim zespołem wszedł na scenę i po krótkiej próbie instrumentów zwyczajnie zaczął grać. Być może dlatego, że przyniósł ze sobą do prowincjonalnego miasta trochę tego nowojorskiego, wielkomiejskiego sznytu. A może z wszystkich tych trzech powodów?
Tomasz Stańko zagrał wraz z trójką młodych, polskich muzyków: Marcinem Wasilewskim na fortepianie, Sławomirem Kurkiewiczem na basie oraz Michałem Miśkiewiczem na bębnach. W jego grze nie tylko nie było górowania nad zespołem, wręcz przeciwnie – stary tygrys bardzo często w solówkach ustępował pola młodym lwom: dawał im się zaprezentować i wyszaleć. Partytura ulatująca z wiatrem z fortepianu w czasie, gdy Wasilewski pruje palcami klawiaturę podczas piekielnie trudnej partii solowej – chyba najpiękniejszy kadr z koncertu.
Ale też i Mistrz pokazał się w całej krasie. W jego improwizacjach nie było ani jednej nieczystości, ani jednego fałszu. Ze swej trąbki wydobywał liryczne, trochę takie milesowodavisowskie, a innym razem skrzące się freejazzowe, ale też pozbawione sztucznego efekciarstwa improwizacje. Jego muzyka wrzynała się w mózgownice słuchaczy powodując totalną, wewnętrzną przemianę. Zostaliśmy po prostu zaczarowani, bo jakże nazwać inaczej to, że kilkaset osób, stoi w zimnym, wiosennym deszczu i niezważajac na przemarznięte dłonie i przemoczone buty, uśmiecha się z zadowolenia i głośno wiwatuje na cześć niskiego faceta z trąbką? Stary „Czarownik” wziął nas w swoją magiczną niewolę, ale z takim wdziękiem, że chyba nikomu to nie przeszkadzało. To było naprawdę coś. Dziękuję Panie Tomaszu, naprawdę dziękuję.

Komentarze

Popularne posty