Yes I Can

Przedostatni post [http://borninthe80.blogspot.com/2011/11/nic-nie-jest-takie-jakby-sie-mogo_22.html] wywołał niemałą burzę. Część czytających go osób poczuła się urażona, mimo iż nie miałam zamiaru nikogo objeżdżać czy strofować. Niektórym zapewne wydaje się to niemożliwe, ale ja… poprosiłam. Tak, publicznie uczyniłam ten poniżający dla wielu gest. Jeżeli ktoś chce się zajmować formalnymi niedostatkami mojej prośby, to proszę bardzo, ale moim zdaniem ważniejsze jest to, by osoby, u których ten wpis wywołał tak gwałtowną reakcję, zastanowiły się dlaczego tak się stało.
Nie jestem człowiekiem łatwym, bo i niezbyt łatwe mam życie. Pomijam w tym miejscu długoletnią chorobę oraz wszystkie jej skutki. Moja prawdomówność zwykle spotykała się z osłupieniem, albo też z głośno wypowiedzianą nienawiścią. Ale niektórym podobało się takie masowe serwowanie środka przeczyszczającego w moich tekstach czy zdjęciach – dopóty, dopóki sami nie znaleźli się w polu rażenia. Innym problemem jest, że to, co mówię i robię w jakiś sposób burzy obraz mojej osoby, wytworzony w głowach przez moich bliższych i dalszych znajomych. Tak, owszem - od sześciu lat leczę się na depresję. Cierpię na tzw. Pograniczne Zaburzenie Osobowości. Przeszłam ciężki epizod psychotyczny, trwający około dziesięciu miesięcy. W szpitalu psychiatrycznym spędziłam łącznie pół roku. Leki antydepresyjne i przeciwpsychotyczne biorę z małymi przerwami od maja 2006 roku. Tak, to są fakty z mojego życia. Ale też skończyłam pięcioletnie studia na poziomie magisterskim na najstarszej uczelni wyższej w Polsce – w tym przez dwa ostatnie lata biorąc mocne leki psychotropowe. Znalazłam pracę zarobkową w czasie, gdy wszyscy narzekają na kryzys. Piszę bloga, którego poziom nie jest najgorszy, a w którym poruszam swoje szerokie zainteresowania. Ciągle uczę się i rozwijam. I zaczynam lubić poznawanie nowych ludzi. Tak, ten wirtualny zbiór moich zapisków pokazuje, że nie wstydzę się swoich słabości, ale też, że potrafiłam i potrafię się wielokrotnie podnosić z największego gówna. Ale jeżeli ktoś chce widzieć tylko tę jedną, chorą czy też zaburzoną stronę Jowity M., to ok – niech sobie wącha spaliny, bo ja jadę dalej.
Zastanawiałam się, czy wrzucenie owego wpisu-prośby było słuszne. Gdybym posłuchała jedynie reakcji negatywnych, to bilans byłby niestety ujemny. Jednakże pojawiły się także głosy poparcia z Waszej strony, za które bardzo dziękuję. Dzięki tym kilku rozmowom bardzo wiele się nauczyłam. Piszcie więc wtedy, kiedy chcecie, zaś niezależność od Waszych opinii będzie probierzem mojej własnej wolności. A jeżeli ktoś to znów opatrznie zrozumiał – niech spada na drzewo.



PS. Dla tych, którzy mnie pytali: w środę opisaną w poście pt. "Piję Colę i chromolę" [ http://borninthe80.blogspot.com/2011/11/pije-cole-i-chromole.html] zapomniałam zażyć 40 mg Fluoksetyny. Leków przeciwpsychotycznych już nie biorę.

Komentarze

  1. Podziwiam Twoją odwagę. Gratuluję też tego ciągłego podnoszenia się z dołów i konsekwentnego podążania przez życie. Jest co podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Wam. :-)
    To wszystko jest bardzo trudne, zwłaszcza jeżli ma się pod górkę, jeżeli chodzi o otoczenie. Ludzie deklarują się jako tolerancyjni, ale bardzo często dochodzi do tego, że zostawiają Cię samemu sobie. Fakt, nikt nie wykona za ciebie gestu podnoszenia się, choć o wiele łatwiej jest wstawać, gdy ktoś poda ci rękę. I właśnie o to prosiłam. Czy to tak wiele?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to myślę, że nigdy nie wiadomo czego się spodziewać... Pomocy czy kopa w "cztery litery". Bądź co bądź, wbiegaj na tą górkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podaję rękę, sama wspierając się na laseczce! ;)
    http://www.youtube.com/watch?v=GtnvyWpREVE ale to tam - SKRĘT-I-CIAG!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. No rozumiem aluzję-żaluzję. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja sobie myślę, że odrobina egoizmu jest w życiu wskazana. A w Twoim przypadku, biorąc pod uwagę Twoje doświadczenia z życiem/chorobą i w ogóle, to powinnaś myśleć o sobie maksymalnie. Skupiać się na swoim samopoczuciu. Oczywiście nie znaczy to, że masz ignorować otoczenie. Ale pewnie Ty to wszystko wiesz, słuchasz, obserwujesz, przystosowujesz się.
    A blog? Blog to dobra terapia! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda tylko, że nie leczy z migerny, która męczy mnie ostatnio bardzo często. :/

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie pomaga coś zupełnie innego - nie koncentrowanie się na sobie, ale na innych. Właśnie gdy przestałam analizować swoje problemy, swoją niemoc, swoje nieszczęścia, a zajęłam się (mówić oględnie) pomaganiem innym zrozumiałam, że to jest właśnie droga dla mnie. Wiem, że każdy potrzebuje czegoś innego, ale może warto spróbować różnych środków.
    Pozdrawiam I.
    PS Zdjęcia bardzo mi się podobają!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję I. :-)
    No właśnie u mnie jest odwrotnie. Całe życie jechałam na zajmowaniu i przejmowaniu się innymi osobami, to chyba teraz muszę nieco spasować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty