Krasnyj Lesław

W BWA nowe wystawy [rety, nie wierzę, że robię im reklamę], m. in. Leszka Kuchniaka. O ekspozycji pisać nie będę, bo nie zaszczyciłam tego miejsca swoją obecnością. Natomiast napiszę o samym Kuchniaku.
Lesław Kuchniak, rocznik 1951, urodził się w Żarach. Po studiach na krakowskiej ASP przywiało go do Rzeszowa: do dziś uczy w tutejszym „plastyku”. Maluje, rzeźbi i projektuje scenografie teatralne.
Kuchniak formalnym nowatorem nie jest. Jawnie zżyna z Chagalla, Nowosielskiego i malarstwa ikonowego, czy też z wymarłej już sztuki ludowej. I to bynajmniej nie na zasadzie pastiszu, ale niemal ortodoksyjnie. Nic więc dziwnego, że nierzadko ociera się w swoich pracach o koniunkturalizm. Ale najcenniejsze w jego sztuce jest coś zupełnie innego – człowiek. Bohaterowie jego obrazów i rzeźb to ludzie „stąd” – wryci w galicyjską ziemię – ale ich osobiste historie, które niosą w swoim życiowym tobołku, są bardzo uniwersalne. Artysta nie oszczędza swoich postaci: nie upiększa ich, ale pokazuje takimi, jakimi są – z wszystkimi ich wadami i zaletami. Ale także bezcelowo z nich nie szydzi, raczej szanuje i podkreśla ich godność. Tę formułę stosuje zarówno dla galicyjskiego chłopa, jak i mieszkańca wielkiego, amerykańskiego miasta [niestety nie mam obrazków z tzw. cyklu amerykańskiego], co w tym drugim wypadku wypada jeszcze ciekawiej, bowiem patrzy na wysokorozwiniętą pop-cywilizację poprzez pryzmat wschodnioeuropejskiej ludowości.
Kuchniaka doceniam także za to, iż mimo tego całej ikonograficznej i formalnej kradzieży potrafił wypracować swój własny styl wypowiedzi – wpadający w oko i łatwo rozpoznawalny. I dlatego warto, jeżeli ma się okazję, obejrzeć jego prace na żywo.


A na koniec jeszcze kilka obrazków i rzeźb - dwa ostatnie to fragmenty większych kompozycji.
























Komentarze

Popularne posty