"Nigdzie na świecie nie kochają Stinga tak jak w Polsce..."

"Inaczej ten sukces tłumaczy Zbigniew Hołdys. - Sting śpiewa ze słowiańską barwą i harmonią, więc musiał się przyjąć również u nas. Idealnie wszedł w tę tradycję lekko sentymentalnych piosenkarzy dla ludzi w dorosłym wieku. Sięga on jeszcze czasów Zbigniewa Wodeckiego i ballad Czerwonych Gitar - dodaje. - Oczywiście to wielki talent i mówimy o zupełnie innym poziomie wykonawczym, nie da się temu zaprzeczyć. Ale chodzi o tę samą wrażliwość."

Jacek Skolimowski, Sting jak Wodecki, "Wprost" 20-26 września 2010, s. 83.


Jest 2 października - czyż mogłabym poruszyć dzisiaj jakikolwiek inny temat? ;-)

Komentarze

Popularne posty