Dlaczego taka trudna? (sztuka współczesna)

Wstęp pozornie niemający nic wspólnego z tematem. W 1474 roku Sandro Botticelli namalował Pokłon Trzech Króli. Byłby to kolejny, zwyczajny obraz o tematyce religijnej, gdyby nie pewien szczegół. Królowie mają twarze przedstawicieli bankierskiej rodziny Medyceuszy: Cosima oraz jego synów Piero i Giovanniego, zaś w królewskim orszaku można dostrzec jeszcze jego wnuków – Lorenza i Giulianiego oraz Poliziana, kanclerza republiki florenckiej oraz poetę i filologa, a także filozofa Pico della Mirandolę. Dlaczego Botticelli to zrobił? Dlatego, że prócz stworzenia wspaniałego obrazu przeznaczonego do kultu, chciał jeszcze pokazać prawdę o czasach, w jakich jemu – jako człowiekowi i artyście – przyszło żyć. Przedstawił tych, którzy kształtowali jego rzeczywistość – czy to pod względem finansowym, politycznym czy artystycznym.
Sztuka jest więc zawsze, w mniejszym lub większym stopniu, odpowiedzią na czasy, w których powstaje. Gdyby nie kolonialna ekspansja Europy, owocująca zarówno niszczeniem, jak i poznawaniem kultur pierwotnych, Picasso nigdy nie zetknąłby się z rzeźbą afrykańską, która wywarła olbrzymi wpływ na jego dzieła. Gdyby nie trauma II wojny światowej, to Andrzej Wróblewski nigdy nie namalowałby Rozstrzelań (patrz obok) w taki sposób, w jaki to zrobił, ba - nie namalowałby ich wcale. I można tak wymieniać bez końca. Generalnie, aby rozumieć współczesną nam sztukę, trzeba się zastanowić, co leżało u jej źródeł.
Ale nie tylko dlatego ciężko odbiera się sztukę aktualną. Żyjąc w popkulturze wpadliśmy w pewną pułapkę. Dawniej większość osób przebywających np. w kościele nie miała zielonego pojęcia, jakie skomplikowane wątki treściowe przekazują witraże i freski. Wiedział artysta, wiedział fundator i grupka wykształconych osób, reszta mogła chłonąć rzecz jedynie za pomocą mniejszej lub większej estetycznej wrażliwości. Tymczasem kultura popularna wytworzyła sztukę w dwóch wersjach: sztukę „soft” – przeznaczoną dla wszystkich oraz sztukę „hard” – tylko dla wybranych. Na co dzień wszyscy żyjemy w „sofcie”, ale gdy idziemy do galerii trafiamy na wersję „hard”. I zaczynają się schody. Myślimy „Dlaczego DZISIEJSZA sztuka jest taka trudna? Dawniej tak nie było”, tyle że zapominamy o jednym – sztuka nigdy nie była tak naprawdę łatwa. I nadal tak jest. No, w dzisiejszych czasach, kiedy mamy demokrację, kiedy „każdy może”, taka nierówność jest dla nas kompletnie niepoprawna i nie do przyjęcia. Niemniej ona istnieje. Poza tym jest to też kwestia wygody, albo i jej braku: za bardzo przyzwyczailiśmy się do „softu”, a przesiadka na „hard” po prostu gniecie dupsko.
I jest jeszcze trzeci aspekt. Taki lokalny. Taka a nie inna historia (zabory, powstania, wojny i komunizm) sprawiła, że kultura polska jest kulturą słowa a nie obrazu. W końcu piórem walczy się łatwiej. W wątłym miejscu, jakie zostawia się kulturze, to literatura pełni rolę hegemona: sztuki plastyczne są nadal na marginesie, choć jako społeczeństwo powoli uczymy się je smakować. Jesteśmy trochę jak ten Winston Smith z Roku 1984 Orwella: zbyt długo żyliśmy w szarej i podłej przestrzeni, i co gorsza przyzwyczailiśmy się do niej, ale niech no tylko trafi nam do rąk oprawny w półskórek pamiętnik z kartkami, wykonanymi z papieru o wysokiej jakości... Kto czytał, ten wie, że życie Smitha bardzo się zmieniło: czy na gorzej czy na lepiej – trudno jednoznacznie rozstrzygnąć.
Niemniej piękny papier i oprawka swoje zrobiły. Winston mógł bowiem zacząć pisanie swojego pamiętnika, który wpędził go w tak poważne kłopoty, w zwykłym, makulaturowym brulionie – on jednak wybrał ten „burżujski” notatnik. Nie tylko FUNKCJA, ale FORMA miała moc sprawczą. Tak więc design nie jest jedynie dodatkiem, uzupełnieniem funkcjonalności – on w przedmiocie ma z nią wartość równorzędną. Dwudziestowieczne awangardy budowały swe utopie na prymacie użyteczności, życie jednak zweryfikowało ich teorie, co najlepiej widać na przykładzie dwudziestowiecznych blokowisk. Ludzie – jeżeli tylko mieli możliwość – zaczęli je opuszczać. Dlaczego? Bo główną rolę odgrywała w nich funkcja, forma była traktowana jako dodatek, co je tak odhumanizowało, że doprowadziło do rozwoju przestępczości i wzrostu chorób cywilizacyjnych. Ludzie po prostu lubią się otaczać rzeczami, które im się podobają. I na to chyba nic nie poradzimy.


PS. Dla przypomnienia. Post ten napisałam jako odpowiedź dla Pio: http://borninthe80.blogspot.com/2010/09/historysztuczenie.html#comments

Komentarze

  1. proponuję aby w galeriach było nakreślane tło historyczne kulturowe i estetyczne Takie połączenie słowa i obrazu dla Obywateli Soft chcących liznąć hard

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... bez ironii pytam - a czytałby to ktoś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję, JM. To naprawdę miłe, że tak ciekawie odpisałaś :)

    Tak sobie myślę, że sztuka ma związek z estetyką. A estetyka to coś, co każdy z nas posiada. Swoista wrażliwość na subiektywnie pojmowane piękno.
    Np.jeżeli patrzę na kobietę, piękną kobietę, czyż nie obcuję w tedy ze sztuką ?...
    Forma w tym przypadku przysłania funkcję. O miłości jeszcze mówić nie można, jednak oczy sycą się miłymi doznaniami estetycznymi ;)

    Inny przykład...
    samochód o sportowej stylizacji nadwozia dla fana motoryzacji i szybkiej dynamicznej jazdy jest wspaniałym widokiem i ze względu na funkcję i zapewne ze względu na formę.

    Inny przykład...
    zachód słońca. Tyle osób, z różnych kultur potrafi się nim zachwycić. Forma, wiadomo, ale co mogło by być w jego przypadku funkcją?
    A może samo obcowanie z formą jest swego rodzaju funkcję (dobra już nie mieszam, bo sam się zakręciłem ;)

    W czystej formie rolę odgrywa, jak sądzę estetyka. To ona powoduje, że paleta barw towarzysząca zachodom jest odbierana przez nas jako cudo.
    Zmysł estetyczny może też pomagać w wybraniu się na balet :)

    hmm... Masz rację, nie ma co uogólniać i okrzykiwać współczesnej sztuki jako trudnej. Jest ona różna i tak jak kiedyś część ludzi ja rozumiała a część nie tak i teraz, dla każdego coś miłego.

    Pio

    OdpowiedzUsuń
  4. Służę uprzejmie. :-)

    "Funkcja" kobiety? Hmmmmhheee Nie, może jednak nie będę rozwijać tego tematu. Me złośliwe poczucie humoru już mi w pracy napytało biedy... :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Giovanni Pico della Mirandola urodził się w 1463 r. do Florencji przybył 1484, a dał się poznać w końcu 1486 formułując swoje 900 conclussiones. Botticelli namalował obraz magów-Medicich wedle Pani w 1474, według mnie 1478 roku. Jest Pani bystrą i krytyczną obserwatorką świata i kultury; szkoda powtarzać niedorzeczności tzw. historyków sztuki

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zagłębiałam się w sprawę, erratę przyjmuję z pokorą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty