Z warsztatu historyka sztuki

Padło tu już zdanie, że historycy sztuki bawią się zadawaniem pytań. Jest to najszczersza prawda, zwłaszcza w kwestii szukania analogii dla danego dzieła sztuki. W czym rzecz? Już wyjaśniam. Generalnie chodzi o coś, co na nazywam sobie roboczo „ściągnięciem artyście gaci”. Badacz-historyk sztuki szuka tego, czym artysta mógł się inspirować tworząc dany obraz czy rzeźbę. W wielu przypadkach udaje się takie analogie trafnie znaleźć. Nikt przecież nie podważy tego, że Picasso nie inspirował się rzeźbą ludów prymitywnych, skoro ją namiętnie zbierał.


Jednak bardzo często takie historyczno-sztuczne dociekania dotykają absurdu na najwyższym poziomie. Dlaczego? Bo zestawia się jedynie pasujące do siebie formy niezastanawiając się równocześnie, czy mają one (te zestawienia) w ogóle jakikolwiek sens. Zrobić to można niezwykle łatwo. Przykład:

pokemon Picachu




zapewne był inspirowany formą tego oto rzeszowskiego pomnika.


A gdy się jeszcze doda magiczne zdanie, że „w dobie telewizji i Internetu przepływ informacji nie natrafia na żadne przeszkody i że pewne obrazy są wspólne dla zbiorowego magazynu wyobrażeń”, to faktycznie można przesądzić sprawę. Autor pokemona na PEWNO widział w telewizji np. reportaż o Rzeszowie, a tym samym ów „wspaniały” pomnik i z pewnością się nim zainspirował. I nic, że ma to mało wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. „Nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne.” ;-)

Komentarze

Popularne posty