Bunny
Już sam tytuł, The Book of Bunny Suicides: Little Fluffy Rabbits Who Just Don't Want To Live Any More, wskazuje, że mamy do czynienia z rzeczą piekielnie naładowaną czarnym humorem. Bo jakże mały, puchaty króliczek, uosobienie słodkości i niewinności wszelakiej, w ogóle może pomyśleć o odebraniu sobie swojego bezstresowego życia? Ale autor tego komiksu, Andy Riley, przeniósł na papier taką właśnie niewyobrażalną sytuację.
Komiks składa się z kilkudziesięciu osobnych planszy, na których zawsze widać białego królika (lub króliki), które przy pomocy najróżniejszych przedmiotów i sytuacji próbują się zabić. Oto kilka przykładów:
Obrazki są kapitalnymi odniesieniami do współczesnej kultury, zawierają cytaty z filmów, takich jak Terminator, Fatalne zauroczenie, Gwiezdne wojny, z gier komputerowych i książek, ale także i z codziennego życia: królik przecież zabija się za pomocą przedmiotów, które służą nam w najróżniejszych, zwyczajnych, a więc niegroźnych sytuacjach. Czajnik, korkociąg, durszlak, zegar czy żelazko nie kojarzą się przecież ze śmiercią. Niektóre obrazki są dość drastyczne, ale część z nich bazuje na pewnych niedopowiedzeniach i te lubię najbardziej. Czytelnik musi oczami wyobraźni zobaczyć rezultat danej sytuacji, musi po prostu pomyśleć.
Jest to książeczka ze wszechmiar niepoprawna i potrzeba bardzo dużego dystansu, by przez nią przebrnąć. Samobójstwo jest nadal jednym z największych, społecznych tabu i to nie tylko w naszej zacofanej Polsce. Wydaje się, że jest to coś, z czego nie można się śmiać. Riley udowadnia jednak, że jest to możliwe i że ten śmiech jest uzdrawiający. Bunny Suicides nie są bowiem kpiną z samobójstwa samego w sobie, ale z samobójstwa, które ustawione na piedestale, staje się sposobem na życie. Kpiną z osób, dla których przeszłe próby odebrania sobie życia są rodzajem autoidentyfikacji. Czy tacy ludzie istnieją? Wystarczy przeszukać fora dla chorych na depresję, by się z nimi zetknąć. Z jednej strony takie postępowanie jest reakcją na społeczny ostracyzm, jaki dotyka osoby chore psychicznie i zaburzone emocjonalnie. Każda akcja wyzwala reakcję. Jest to w pewnym sensie próba dobudowania pozytywnej teorii do niepozytywnych zdarzeń, bowiem wyrywa daną osobę z całkowitego wycofania. Ale z drugiej strony czai się za tym niebezpieczeństwo popadania w inną skrajność - w rodzaj otępienia mitem własnej osoby, który tworzy się w momencie wychodzenia z marazmu. W tym wypadku przeszłość staje się idolem, który zamiast prowadzić do uzdrowienia, zaślepia oczy i zamyka w klatce.
I właśnie z tego szydzi Riley. Czyni to w sposób całkowicie bezceremonialny, czasem niesmaczny, ale jego ciężkie żarty są rodzajem wentylu bezpieczeństwa. Są wpuszczeniem świeżego powietrza do pokoju, w którym dawno nie wietrzono. Rozsadzają ustalone schematy, dotyczące samobójczej śmierci i tym samym odzierają ją z owej niezywkłości, w którą jest ubierana przez jej czcicieli. Ciało jest tylko ciałem i ulega destrukcji zarówno pod wpływem zderzenia się dwóch samochodów, jak i wypicia żrącego kwasu. Oczywiście można czuć oburzenie, podobnie jak w przypadku karykatur Mahometa, kłótni nad grobem głowy państwa, czy Pasji Doroty Nieznalskiej. Tyle, że takie gwałtowne gesty są niezbędne, by nas wybudzały z uśpienia, w które wprowadza nas polityczna poprawność. One stymulują zarówno myślenie, jak i emocje (gdyż swojego sprzeciwu nie można wyrazić nieczując i niemyśląc), a więc są nośnikiem życia. Bez niepoprawności ludzkość przestanie istnieć - po prostu się udusi.
Komiks składa się z kilkudziesięciu osobnych planszy, na których zawsze widać białego królika (lub króliki), które przy pomocy najróżniejszych przedmiotów i sytuacji próbują się zabić. Oto kilka przykładów:
Obrazki są kapitalnymi odniesieniami do współczesnej kultury, zawierają cytaty z filmów, takich jak Terminator, Fatalne zauroczenie, Gwiezdne wojny, z gier komputerowych i książek, ale także i z codziennego życia: królik przecież zabija się za pomocą przedmiotów, które służą nam w najróżniejszych, zwyczajnych, a więc niegroźnych sytuacjach. Czajnik, korkociąg, durszlak, zegar czy żelazko nie kojarzą się przecież ze śmiercią. Niektóre obrazki są dość drastyczne, ale część z nich bazuje na pewnych niedopowiedzeniach i te lubię najbardziej. Czytelnik musi oczami wyobraźni zobaczyć rezultat danej sytuacji, musi po prostu pomyśleć.
Jest to książeczka ze wszechmiar niepoprawna i potrzeba bardzo dużego dystansu, by przez nią przebrnąć. Samobójstwo jest nadal jednym z największych, społecznych tabu i to nie tylko w naszej zacofanej Polsce. Wydaje się, że jest to coś, z czego nie można się śmiać. Riley udowadnia jednak, że jest to możliwe i że ten śmiech jest uzdrawiający. Bunny Suicides nie są bowiem kpiną z samobójstwa samego w sobie, ale z samobójstwa, które ustawione na piedestale, staje się sposobem na życie. Kpiną z osób, dla których przeszłe próby odebrania sobie życia są rodzajem autoidentyfikacji. Czy tacy ludzie istnieją? Wystarczy przeszukać fora dla chorych na depresję, by się z nimi zetknąć. Z jednej strony takie postępowanie jest reakcją na społeczny ostracyzm, jaki dotyka osoby chore psychicznie i zaburzone emocjonalnie. Każda akcja wyzwala reakcję. Jest to w pewnym sensie próba dobudowania pozytywnej teorii do niepozytywnych zdarzeń, bowiem wyrywa daną osobę z całkowitego wycofania. Ale z drugiej strony czai się za tym niebezpieczeństwo popadania w inną skrajność - w rodzaj otępienia mitem własnej osoby, który tworzy się w momencie wychodzenia z marazmu. W tym wypadku przeszłość staje się idolem, który zamiast prowadzić do uzdrowienia, zaślepia oczy i zamyka w klatce.
I właśnie z tego szydzi Riley. Czyni to w sposób całkowicie bezceremonialny, czasem niesmaczny, ale jego ciężkie żarty są rodzajem wentylu bezpieczeństwa. Są wpuszczeniem świeżego powietrza do pokoju, w którym dawno nie wietrzono. Rozsadzają ustalone schematy, dotyczące samobójczej śmierci i tym samym odzierają ją z owej niezywkłości, w którą jest ubierana przez jej czcicieli. Ciało jest tylko ciałem i ulega destrukcji zarówno pod wpływem zderzenia się dwóch samochodów, jak i wypicia żrącego kwasu. Oczywiście można czuć oburzenie, podobnie jak w przypadku karykatur Mahometa, kłótni nad grobem głowy państwa, czy Pasji Doroty Nieznalskiej. Tyle, że takie gwałtowne gesty są niezbędne, by nas wybudzały z uśpienia, w które wprowadza nas polityczna poprawność. One stymulują zarówno myślenie, jak i emocje (gdyż swojego sprzeciwu nie można wyrazić nieczując i niemyśląc), a więc są nośnikiem życia. Bez niepoprawności ludzkość przestanie istnieć - po prostu się udusi.
Gratuluję głębi spojrzenia,bo ja tam nieodmiennie widziałam tylko królika i śmieszne (o zgrozo!) obrazki.Ale widać z niektórymi umiejętnościami trzeba się po prostu urodzić.O samobójstwie pamiętam ciekawy wątek ,który przewinął się w pewnym mrocznym zakątku sieci.
OdpowiedzUsuńP.S.Zastanawia mje,czemu królik ma dość.
O samobójstwach nie mówi się nawet w rodzinach w których do niego doszło. Dzieci dorastają w niezrozumiałej aurze tajemniczości. O wszystkim dowiadują się przypadkowo od osób trzecich. Znam z autopsji...
OdpowiedzUsuńTrudno wyobrazić sobie cięższy temat niż suicydologia, a tu autor robi swego rodzaju pastisz. I o dziwo faktycznie chyba to jedyna droga do demitologizacji.
P.S króliki i arka Noego - No1 :)
Pio
Katarzyno, zdaje mi się, że chyba wiem, o jaki wątek chodzi. ;-) Chyba, że był jeszcze jakiś inny?
OdpowiedzUsuńPio, ten z arką to jeden z moich ulubionych. I jeszcze ten z zegarem. :-)
PS. Też się zawsze zastanawiałam dlaczego królik chce zejść z tego świata, ale nie doszłam do żadnych wniosków. Może kiedyś mnie oświeci. ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że chęć królika na skończenie z sobą jest tym samym zabiegiem odautorskim, co pomysły na komiksowe ilustracje. Ma być śmiesznie i abstrakcyjnie, co zmniejszy ciężar gatunkowy :)
OdpowiedzUsuńP.S hodowałem kiedyś króliki i uwierzcie, wszystkie dziarsko trzymały się życia :)
Pio
Jeśli chodzi o ładne stworzenia mające dość,to zrobiłam mentalny przegląd wszsytkich teledysków z wątkami suicydalnymi i przoduje topienie się w wannie i skakanie z wysokości.Gdyby 'rezysezy' byli tak kreatywni jak królik dałoby się to choć oglądać (w wyłączonym dźwiękiem).
OdpowiedzUsuńCo do wątku to odpiszę na facebooku ;).