Titunia
Na wspomnienia mnie wzięło, więc dzisiaj znowu kilka zdjęć, tyle że archiwalnych.
1. Titunia (bo tak mnie w dzieciństwie nazywano) na podwórku. Patrząc na tę fotografię uzmysłowiłam sobie, że już od najmłodszych lat byłam predestynowana do bycia historykiem sztuki. Pamiętam, jak na ćwiczeniach ze styloznastwa na I roku nasz prowadzący, stojąc przy drewnianym modelu ołtarza, powiedział: "Ależ proszę Państwa. Proszę podejść i sobie go pooglądać dokładnie. Dotknąć. Bo dotykanie jest w tym wszystkim najprzyjemniejsze."
2. Titunia ze starszą siostrą w wesołym miasteczku, ustawionym na skwerze przy ul. Słowackiego. Teraz jest tam oczywiście galeria handlowa. Wyjście do lunaparku w czasach, gdy nie było prawie niczego, było najprawdziwszym świętem. Z tej okazji można było nawet pozować z siostrą.
3. Titunia w przedszkolu. Moja przedszkolna kariera była krótka: chodziłam doń ledwie trzy miesiące. Ale zdążyłam odbyć sesję zdjęciową z profesjonalnym fotografem w swojej ulubionej, kraciastej sukience i bucikach.
I znów udało się wykonać nakaz radości, bo jak tu się nie uśmiechnąć... :-)
miałam takie same kapciuszki w przedszkoluuuuu
OdpowiedzUsuńtylko bardziej czerwone :)
He, he, a były bardzo wygodne. Bardzo je lubiłam. :-)
OdpowiedzUsuń