Wpis rocznicowy

Rok z Fluo. Ponownie. Jeden z najśmieszniejszych skutków ubocznych to problem z pamięcią, zwłaszcza tzw. krótkotrwałą. Informacje trzymają się mej głowy najwyżej kwadrans, potem ulatują gdzieś w niebyt. No, chyba, że rzecz jest wyjątkowo interesująca – jajcarska, szokująca, dziwna – to utrzymuje się na fali nieco dłużej. Gdyby nie to, że ze względów „ideowych” nie czytam „Faktu”, byłabym pewnie jego idealnym odbiorcą. ;-)
Generalnie nie można nic z tym poradzić. System zapisków nic nie daję, bo bardzo często zapominam, że go prowadzę i mój mózg nadal szczęśliwie orbituje wokół czarnej dziury. I wszystko było by cudnie, gdyby nie to, że większość osób, która ma mnie okazję poznać w fazie ćpania, klasyfikuje mnie jako – cytując nietrzeźwego nieklasyka – „głuuuupiąą”. To cena za dobry humor.
Choć taka chemiczna lobotomia ma czasem także i pozytywną stronę, bo pozwala oddzielić ziarno od plew. Mądrzy po prostu nie dają się zwieść pozorom.

Komentarze

Popularne posty