Logika przede wszystkim
Z dzisiejszej wizyty u psychologa:
Pani B: „A jak się Pani teraz czuje?”
JM: „Obecnie szukam bardzo mocnego argumentu za tym, by dwa razy dziennie myć zęby. Powiem szczerze, że nie zawsze mi się to udaje."
Pani B: „Dlaczego?”
JM: „Dlaczego? A po chuja mi zęby, skoro nie chce mi się żyć?”
Pani B: „A jak się Pani teraz czuje?”
JM: „Obecnie szukam bardzo mocnego argumentu za tym, by dwa razy dziennie myć zęby. Powiem szczerze, że nie zawsze mi się to udaje."
Pani B: „Dlaczego?”
JM: „Dlaczego? A po chuja mi zęby, skoro nie chce mi się żyć?”
Więc lekko ta pani z Tobą nie ma, to prawda.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, chodzi o wariactwo, że z taką osobą jak moja przyjaciółka, i pewnie także Ty, nie sposób się nudzić. Ale też w drugą stronę, nie chce Ci się żyć. I tutaj zaczynają się schody, bo jak rozumiem nie jest to do końca związane z sytuacją życiową, tylko jakby obok.
Gumy żuj, na jedno wyjdzie :P.
Nie do końca. Oprócz zwyczajowej samotności i pustki charakterystycznej dla Borderów, jestem teraz w depresji, gdyż od dłuższego czasu nie mogę znaleźć pracy. No, i pewien gość z kucem dał mi tak do wiwatu, że jestem teraz w fazie pt. "Chłopy won!" To tak w skrócie ujmując.
OdpowiedzUsuńTo stąd ta niechęć do Pietuchy.
OdpowiedzUsuńTaki fajny skończyłaś kierunek, a pracy jak zwykle nie ma, ech.
Terapeutka panuje nad sytuacją czy okręciłaś ją wokół palca?
OdpowiedzUsuńNie, twardo się trzyma. Zresztą nawet nie próbuję nią manipulować. Chociaż ma mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza, czy także ze wszystkimi wkurwami.
OdpowiedzUsuńJesteś zdecydowana wyjść z ram zaburzenia?
OdpowiedzUsuńJakieś kosmiczne to pytanie, co najmniej, jakby BPD było czymś w rodzaju rzucania palenia. Uruchamiam siłę woli, mówię "rzucam" i przestaję palić.
OdpowiedzUsuńA to nie tak. Po terapiach zaczynasz myśleć inaczej. Przychodzi kryzys, a co za tym idzie - wkurw. Hamujesz się. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Przy piątym ostro walczysz, ale jeszcze dajesz radę. Przy szóstym upadasz. Robisz wielką awanturę, obrażasz kogoś lub obrażasz się na kogoś [ze słusznych lub mniej słusznych powodów] itd. Po jakimś czasie przyjdzie ci do głowy, że może warto się pojednać. Ktoś ci wybaczy. Za jakiś czas schemat się powtórzy. I tak bez końca. A najgorsze jest to, że nikt nie widzi, ile wysiłku wkładasz w takie wyciąganie ręki. Przepraszam, nikt nie chce zobaczyć, bo to wymaga szczerej empatii, a bardzo łatwo jest szafować wobec Borderów, że są samolubni.
Nie mam złudzeń, że będę po tej terapii wyjdę z BPD. Właściwie nie wierzę, bym kiedykolwiek z tego w pełni wyszła. Mogę być co najwyżej bardziej świadoma, co się ze mną dzieje. Gdzie górę bierze nade mną BPD, a gdzie moje uczucia są niezaburzone. Prawdopodobnie, gdyby życie było inne, ludzie bardziej szczerzy i komunikatywni, to wszystko wyglądałoby inaczej. Może było by lżej. Ale jest jak jest. Mnie zostaje po prostu uważać. I częściej sobie wybaczać. Wyjścia poza obręb zaburzenia nigdy nie będzie. Nikt tego chyba nie doświadczył.
Mnie nie musisz tłumaczyć. Ja także leczę się na tą ciężką przypadłość, he, he.
OdpowiedzUsuńWieczorem lub w porze popołudniowej będę skora napisać więcej.
Pozdrawiam
Po dłuższym namyśle rozsądzam: przed każdym stoi osobista droga, odznaczająca się własnymi etapami. Być może nie należy procesu pospieszać. Proszącemu będzie dane, pukającemu otwarte.
OdpowiedzUsuńZbyt eufemistyczna to odpowiedź, by dać jej wiarę. Albo takaż ma też być, bo skoro jesteś Borderem, to bez manipulowania [świadomego bądź nie] nie pojedziesz.
OdpowiedzUsuńPokora - stopień pierwszy na drodze leczenia.
OdpowiedzUsuńGorąca chęć zrezygnowania z etykiety - krok drugi.
W pominięciu nich 'nie pojedziesz'.
Z racji gorszego samopoczucia nie mogę kontynuować tej rozmowy publicznie.
OdpowiedzUsuńW razie czego, jestem dostępna na: zenit288@wp.pl