"No i co teraz, e?"

No to dzisiaj druga odsłona tego samego cytatu, zaś w komentarzu pod postem małe wyjaśnienie.

"Małe głośniki mojego stereo były rozmieszczone po całym pokoju, na suficie, ścianach, podłodze, tak że wyciągnięty na łóżku i słuchając tej miuzyk byłem jakby otoczony i zaplątany w sieciach orkiestry. Więc tu najt leżał mi yspeszli nowy koncert skrzypcowy tego Amerykańca, Geoffreya Plautusa, który wykonuje Odysseus Choerilos z orkiestrą filharmonii w Macon, Georgia, więc wysmyknąłem go z miejsca, gdzie był troskliwie ułożony, swicz on na stereo i czekam.
No i - bracia - zaczęło się. Och, niebo w uszach, niebo i błogość. Leżałem całkiem nagi do sufitu, z grabami pod głową na poduszce, oczy mając zamknięte, usto rozdziawione z rozkoszy, zasłuchany w zalew cudownych dźwięków. Och, co za ucieleśnione wspanialstwo i przewspaniałość. Puzony mi pod wyrkiem kruszyły czerwone złoto, a za moją głową trąbki trojako srebrnomieniące się, a tam u drzwi kotły toczą się po kiszkach i znów znikły chrupnięte jak grom z cukru. Och, co za cud nad wszystkie cuda. A potem ten ptak niby z najwątlej uprzędzionych metali nieba, albo jak srebrzyste wino płynące w kosmolocie, ciążenie już bzdet i tyle, skrzypce solo wzbiły się ponad inne smyczki, a te inne struny jak jedwabna klatka wokół mojego łóżka. Potem flet i obój wkręciły się, dżast lajk robaki jakby platynowe, w gęsty irys ciągnący się złota i srebra. (...) to dla mnie dżojs ta noca muzyka. Tak słuchając jej z zaciśniętymi oczyma, żeby zamknąć w nich tę błogość lepszą niż jaki bądź Bóg czy God Gospod po syntemesku, zwidywałem takie lube widoki. W tych przywdzeniach felowie i psiochy, młodzi i wapniaki, walali się po ziemi skrzycząc o litość, a ja rechotałem całą gębą i wkręcałem im w ryła swój but. I te psiczki obdzierane i krzyczące, przyparte do muru, a ja nic tylko fak fak zapycham w nie jak maczugą i rzeczywiście, kiedy ta muzyka, a była to całość utworu w jednej części, wspięła się na sam top swojej najwyższej wieży, to ja, leżąc na łóżku z zaciśniętymi oczyma i łapami pod czaszką, pękłem i zbryzgałem się wrzeszcząc aaaaaaach z tej rozkoszy. I tak doślizgała się ta gordżes i ofły przepiękna muzyka do swego żarzącego się końca."

Anthony Burgess, Nakręcana pomarańcza, tzw. wersja A, tłum. Robert Stiller

Komentarze

  1. "Mechanicza (czy też Nakręcana) pomarańcza" Anthonego Burgessa została napisana bardzo specyficzną mieszanką angielszczyzny i rosyjskiego. Dzięki temu powstał bardzo dziwaczny slang, którym posługuje się główny bohater tej książki.
    Tłumaczący na język polski "Pomarańczę" Robert Stiller zrobił mały eksperyment. W pierwszej polskiej wersji wplótł w tekst rusycyzmy, na co cenzura PRLu zareagowała dość alergicznie przez bardzo długi czas blokując wydanie książki. I ta wersja zwana jest wersją R. Natomiast w kolejnym, późniejszym tłumaczeniu Stiller użył wtrętów z jezyka angielskiego. I to jest z kolei wersja A.
    Książka jest pasjonująca, choć dość brutalna, ale szczerze polecam jej lekturę. I to w obu wersjach, bo zabawa z rozszyfrowywaniem slangu małego Alexa jest przednia. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyś czytałem to w wersji R, się ubawiłem rorusszyfrując, to było z fantastyki, mocna książka, o- muszę wpisać do ulubionych

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty