Filozof

A taki był śliczny! Stał sobie na ul. Jałowego i reklamował jedną ze szkół policealnych. Tylko, że ktoś go złośliwie popchnął. Tak, że biedak rozwalił sobie swój gipsowy nos.


To jakby mój autoportret. Po wczorajszej wizycie u psychiatry Fluoksetyna z czterdziestu do sześćdziesięciu miligramów. Leżę. Leżę i nie mogę się podnieść. Po co było rezygnować z tych wszystkich szczeniackich szaleństw w ogólniaku? Na kiego ci były studia wyższe, tyle włożonej w nie pracy i starań? Albo cała ta gimnastyka emocjonalna na stażu i zapierniczanie po godzinach? Po co, skoro teraz jesteś nikim? Łyżka nie istnieje, JM... chyba też.

Komentarze

  1. Nie jesteś nikim! Wystarczy mi tylko ten blog, żeby to stwierdzić. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki.

    Parę dni ćpania większych dawek i jest ciupinę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. JM, masz dla czego żyć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś niby miałam, ale mi to zabrano. Teraz - zupełnie nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet o komiksowaniu tego nie powiesz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś myślałam o sobie jako o historyku sztuki. Ale historyk sztuki ze mnie żaden. Nawet na studiach patrzono na mnie z pewnym politowaniem, gdy czytałam swoje wymysły. A już nie mówiąc o miejscu mojego stażu, gdzie próbowały mnie poprawiać osoby, nazwijmy to, mało kompetentne. Fotograf... uuuu... wykluczanie estetyki ze zdjęć nie jest dzisiaj trendy. Komiksiarz? Pamiętam, jak na jednym ze spotkań Rzeszowskiej Akademii Komiksu oglądano moje wytwory i dawano do zrozumienia, że są takie passe: bo ja wolałam czytać Papcio Chmiela niż Enki Bilala. Ehhhh... nie wiem, czy cokolwiek mam. Naprawdę. A i boję się też coś mieć, bo zawsze mam takiego pecha, że ktoś to po chamsku depcze.

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy szkopuł nie tkwi w przyjemności czerpanej z aktywności, czy zajęcie musi być obiektywnie ocenione jako dobre?
    Brzmię jak terapełcina, może dlatego, że stary ze mnie wyga psychoterapii.
    A i z pełnym przekonaniem można mianować się nieszablonowym, nietuzinkowym, niebanalnym, niespotykanym częściej niż w jednym egzemplarzu, oryginalnym - i jeszcze niezrozumianym (och, ach. Ale tkwi w tym ziarno prawdy.
    U mnie też dziś przykro. Idzie na burze.

    :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Owszem, ale człowiek czasem też potrzebuje takiego obiektywnego docenienia. Inaczej zostają same bieguny: uwielbienie - totalne niedocenienie. A ja jako BPD po prostu jestem biegunami zmęczona: w moim życiu są tylko i wyłącznie one. Tęsknota za choć minimalną akceptacją jest też tęsknotą za "złotym środkiem" [tak po borderlineowemu pojmowanym].

    OdpowiedzUsuń
  9. A dla czego byś chciała żyć?

    Dla mnie na ten przykład ważni są ludzie, jako antidotum na bazę mojej depresji - samotność.
    Niestety, jak to koło - zamknięte. Pogrążona w smutku i dekoncentracji przestaję być atrakcyjna towarzysko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty