Wybory, wybory

Mimo, że pogoda jednak nie uległa zmianie, dzisiaj będzie optymistycznie. Bądź co bądź - nakaz radości mnie obowiązuje, zwłaszcza, że nie przebrzmiały jeszcze echa żałoby narodowej, a już zabrzmiały te z kampanii wyborczej. Okres jest więc nadal niewesoły, przeto radować się muszę. ;-) Ale do rzeczy.
Już na samym początku mego stażu w pewnej rzeszowskiej galerii przypadło mi pomagać (czytaj: odwalać czarną robotę) przy konkursie plastycznym dla dzieci. Moje obowiązki obejmowały przyjmowanie i wstępną selekcję prac: kwalifikacji nie podelgały przykładowo te, które były niezgodne z tematem. A ten był w istocie bardzo poetycki - "Muzyka z plastyką razem tańczą w parze". To taki mały wkład w obchody Roku Chopinowskiego. Moje zadanie było o tyle trudne, że pierwszy raz przyszło mi oceniać prace dzieci, a to zupełnie inny ciężar gatunkowy niż krytyka dorosłych. Dorosłemu swoim wredyktem można przywalić, ba - czasem nawet trzeba. Ale dziecku... skrupuły się odzywają, a właściwie wyją. Ale cóż...
Po przyjęciu i zaksięgowaniu wszystkich prac (trochę tego było), czekał na mnie kolejny niewdzięczny obowiązek. Zostałam wytypowana do jury. Podejrzewam, iż spotkał mnie ten zaszczyt, gdyż ktoś z zaproszonych członków szacownej komisji po prostu się nie zjawił. Ale mniejsza o szczegóły. Byłam chyba w najgorszej sytuacji ze wszystkich jurorów. Znałam te prace niemal na pamięć: przez dwa tygodnie je księgowałam i opisywałam, więc zdążyłam się z nimi już zżyć, a nawet wybrać swoich ulubieńców - niekoniecznie dobrych formalnie, ale bardzo ciekawych jeżeli idzie o pomysł. A tu wybierać trzeba...
Ostatecznie ucieszyłam się bardzo, gdyż na dziesięć nagród głównych trzy zdobyły typowane przeze mnie dzieciaki. Uroczyste wręcznie nagród oraz wernisaż wszystkich prac, które zostały dopuszczone do konkursu, odbędzie się 20 maja. Jeżeli uda mi się zdobyć zdjęcia z tej imprezy oraz fotografie prac laureatów, to z pewnością je tutaj wrzucę.
A na koniec rodzaj ciekawostki lub pionty. Wiele dzieci rysowało/malowało/wyklejało itd. swoje prace słuchając muzyki Chopina. Oto jedna z prac, która powstała z inspiracji twórczością tego wybitnego kompozytora. Roboczo nazwałam ją "Kung-Fu Chopin". ;-)

Widok ogólny:

A oto i szczegóły:












Komentarze

  1. Wow, ta dziecięca praca jest świetna...
    Nie wiem czy dobrze zinterpretowałem, miecze z łezkami po bokach... To ogniste miecze?
    Najbardziej podoba mi się szczegół (obrazek) na samym dole. Coś w nim takiego jest, że chce się na niego patrzyć i patrzyć :) I do tego ciekawy pomysł, pani z mieczami, a pan z tamburynem. :)

    Pio

    OdpowiedzUsuń
  2. oprócz, że mam mini wątpliwość czy jest to inspiracja chopinem francpolskim czy pokemonem azjatykunkfudzkim ta ciekawa praca jest świetna technicznie wymieciona i taka dojrzała

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak powiedział żartem jeden z pracowników galerii "Tę pracę dałoby się nawet obronić. W muzyce Chopina występowały przecież motywy ludowe." To nic, że lud nie jest polski, lecz skośnooki, ale to zawsze lud. ;-)
    Na odwrocie pracy był jednak napisany fryckowy utwór, którego ten dzieciak słuchał na lekcji. Nie pamiętam niestety jaki. :/
    Mnie najbardziej fascynuje wyobraźna tego dziecka - fajnie to wszystko zakomponował.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne!

    ps.trafiłam na Twojego bloga i czytam od dechy do dechy.się mi spodobało i się wciągnęłam. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty